Pewnego dnia wracałem z rodzinnego miasta drogą S11 w okolicach Poznania. Oczywiście jak to zwykle bywa w okolicach Poznania mnóstwo pojazdów – ciężarówki, osobówki. Wyprzedzałem spokojnie ciąg samochodów, by dosłownie w 20 sekund za mną pojawił się zniecierpliwiony busiarz. Facet ewidentnie miał jakiś problem ze sobą, bo podjeżdżał mi pod zderzak i migał światłami. Po zakończonym manewrze chłop chciał pokazać kim, to on nie jest i próbował zajechać mi drogę. Tak mu się spieszyło, że kilkaset metrów dalej zjechał z S11 na boczną drogę, przy okazji prawie wjeżdżając w tył ciężarówki.